Na początku przepraszamy za długą nieobecność na blogu. Od ponad
dwóch tygodni żyjemy na walizkach. Wyjeżdżamy, wracamy na 1-2 dni do mieszkania
i ruszamy w dalszą drogę. Jeden weekend spędziliśmy w Krakowie, gdzie Michał
brał udział w Otwartych Mistrzostwach Polski w Warhammera i zdobył tytuł
Mistrza Polski!! :* W
nagrodę Michał jedzie do USA
reprezentować Polskę na Mistrzostwach Świata! Teraz jesteśmy już we Wrocławiu
wszystko nadal kręci się na podwójnych obrotach (na co zdecydowanie nie
narzekamy).
W końcu przyszedł czas na kilka ostatnich słów dotyczących
bieszczadzkich przygód.
Odkąd wróciliśmy z naszych pierwszych wspólnych wakacji bardzo
często wspominamy chwile spędzone w Bieszczadach. Przypominamy sobie całe
trasy, widoki zapierające dech w piersiach, zupełne drobiazgi, szczegóły i
szczególiki z których potrafimy śmiać się do łez. Wspominamy też wszystkie
pyszności, których skosztowaliśmy w Podkarpackiem. Od kabanosów na szlaku przez
kwaśnicę po sławny naleśnik z jagodami. Nie ukrywam, że jadąc kolejny raz w
tamte strony już przed wyjazdem cieszyłam się na tę kwaśnicę jak dziecko. Oczywiście jak przed każdym wyjazdem
przekopałam Internet w poszukiwaniu miejscowych przysmaków. Informacji
dotyczących kuchni znalazłam zaskakująco niewiele, na palcach jednej ręki
policzyć można restauracje czy też knajpki z opisem serwowanych dań. Jedyną,
która zapadła mi w pamięć przed wyjazdem była Chata Wędrowca i jej słynny
naleśnik z jagodami.
Do tej restauracji trafiliśmy już pierwszego dnia po trudach na
szlaku i rozczarowaniu w zajeździe u Górala (tak naprawdę to przyczepa z której
podawane jest jedzenie na plastikowych talerzykach). Oczywiście bez wahania
zamówiliśmy naleśnik z jagodami! Przepyszny i olbrzymi (na zdjęciu połowa
porcji)!
Tego samego dnia wróciliśmy tam także na wieczorne piwo, wybór
trunku bardzo duży – z
Polski, Czech, Słowacji oraz Niemiec.
Po tym pierwszym dniu wracaliśmy do Chaty Wędrowca dość
regularnie. Skosztowaliśmy tam większość serwowanych pyszności : placek Szabo,
flaki, grochówkę, kwaśnicę, pierogi z kapustą i grzybami, grillowaną karkówkę,
patelnię Węglarza…
Wszystkie potrawy zaskakiwały pokaźnymi porcjami oraz
oczywiście niesamowitym smakiem! Pewnego poranka zdarzyło nam się zjeść tam
również śniadanie, równie smakowite. Wybraliśmy omlet z szynką oraz jajecznicę
na boczku, do tego aromatyczna kawa, świeże pieczywo z masłem i warzywami.
Urzekły mnie również podane nam dodatkowo powidła z brusznicy – początkowo
słodkie, później kwaskowe, przypominające dżem a z czarnej porzeczki i jagód.
Przy okazji śniadania nawiązaliśmy całkiem miłą rozmowę z jedną z kelnerek – od
tego czasu byliśmy rozpoznawanymi, witanymi z uśmiechem gośćmi Chaty Wędrowca!
Oczywiście gościliśmy również w innych miejscowościach np. w Cisnej gdzie odwiedziliśmy sporą całkiem ładną restaurację
w centrum miasta – niestety to koniec jej zalet, jedzenie podawane tam nie
zasługuje na wiele słów. W Ustrzykach Górnych natomiast rozczarowaliśmy się w
nowo otwartej gospodzie –
o godzinie 17 nie było kwaśnicy- nie muszę chyba pisać, że już tam nie
wróciliśmy. Niestety podboje małych knajpek nie możemy nazwać udanymi.
Kolejnym, nowym doświadczeniem kulinarnym był zakupiony w górskiej
chacie kozi ser. Duża chata przy drodze do cerkwi zachęcała zabawnym szyldem
„KOZI WYPAS”. W drodze powrotnej podeszliśmy po ów kozi wypas. Młoda kobieta z
4 dzieci (albo i więcej) wyciągnęła z lodówki na dużej tacy białe sery. Był ser
tradycyjny bez dodatków, był z solą morską, z cząbrem, z rozmarynem i pewnie
jeszcze inne. My zdecydowaliśmy się na rozmaryn. Nazwa z szyldu oddawała w
pełni jego smak.
Mimo małych niepowodzeń w ‘restauracyjkach’ cały wyjazd uważamy za
bardzo, bardzo udany. Pogoda dopisała, przetarliśmy pierwsze wspólne szlaki,
spotkaliśmy ciekawych ludzi, nauczyliśmy się wiele o sobie, zjedliśmy mnóstwo
pyszności i wypiliśmy domową lemoniadę ( o której zapomniałam wspomnieć
wcześniej!).
Wszystkim, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości czy wybrać się „na
drugi koniec Polski” bardzo polecam tamte rejony. Pamiętajcie tylko o wygodnych
butach, czekoladzie, kabanosach i bandażu! Jeśli tylko macie jakieś pytania –
piszcie do nas a na pewno podzielimy się naszymi doświadczeniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz