wtorek, 7 kwietnia 2015

CERKWI SZLAK


Nadszedł czas na podsumowanie kolejnego fragmentu wspomnień i przemyśleń związanych z naszym pobytem w Bieszczadach. Mieliście już okazje przeczytać o urokliwej krainie położonej w samym rogu Polski, a także o trasach naszych pieszych wędrówek. Dzisiaj temat z zupełnie innej beczki - historia - jednak inna niż ta poznawana przez 12 lat edukacji szkolnej. Dotyczy bowiem magicznych lat po roku 1945, co więcej rzecz się działa w Polsce, a jak wszem i wobec wiadomo cała rzesza Ramzesów jest ważniejsza od np. Ks. Popiełuszki. 

Ostatniego dnia pobytu w Ustrzykach pogodę można było określić mianem chwiejnej, w przeciwieństwie do naszego nastroju, który to raczył się określić i w sposób znaczący stwierdzić - dalej nie idę. W związku z faktem, iż zarówno Inka jak i ja nie przepadamy za marnowaniem czasu podczas wczasów, postanowiliśmy poświęcić cały dzień na zwiedzanie - wybór padł na "szlak architektury drewnianej", co w wolnym tłumaczeniu oznaczało cerkwie. Jak się później okazało w okolicy było ich tak dużo, że zwiedzanie zajęło nam cały boży dzień.





Jako pierwszą odwiedziliśmy cerkiew w Chmielu, warto od razu wspomnieć iż w dniu dzisiejszym wszystkie wspominane obiekty zostały przechrzczone na kościoły rzymskokatolickie (tylko dzięki temu zachowały się w tak dobrym stanie). Chmielińska cerkiew robiła wrażenie piorunujące - zapuszczona wioska, las, a pośród tego wszystkiego stoi drewniany stary kościół wraz z cmentarzem i nagrobkami z XIX wieku. Cisza i spokój, żadnego turysty, trawnik przycięty, drzwi co prawda zamknięte, jednak obok podany numer telefonu jakby ktoś koniecznie musiał wejść do środka. Obrazek, który po raz kolejny skojarzył nam się z tolkienowskim światem, sielanka rodem z Shire. Obok cerkwi pod wiatą znajdował się nagrobek dawnej właścicielki okolicznych włości. Ruszyliśmy dalej, tym razem do Smolnika.



Kolejna wioska, kolejne pole, na nim krowy, jedna drewniana chata, obok zagajnik, a w nim istne cudo. Cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem Archanioła Michała wzniesiona w 1791 roku (od 1973 kościół rzymskokat.) Opuszczoną po 1951 roku, cerkiew wyremontowano w 1969r., przywracając jej pierwotną formę. We wnętrzu zachowała się figuralna polichromia ścienna z końca XVIII w. Świątynia w Smolniku należy do nielicznie zachowanych, na terenie południowo-wschodniej Polski, trójdzielnych cerkwi kopułowych, powszechnie występujących na Bojkowszczyźnie, zniszczonych na tym obszarze po 1947r. Powyższy opis pochodzi z tablicy umieszczonej przy wejściu do kościoła, podobne informacje znajdują się przy każdym odwiedzanym przez nas miejscu. Co ciekawe zawsze powtarzają się te same informacje: wzniesione w tym i tamtym, opuszczone po roku 1951, wyremontowane w latach sześćdziesiątych. Naturalnie, nie jest to przypadek.


Cerkwie są obok starych drewnianych chałup, jedyną pozostałością po ludziach, kulturze, rodzinach, które kiedyś zamieszkiwały te tereny, a mianowicie Łemkach, Bojkach oraz Ukraińcach. Omawiana poniżej historia dotyczy okresu, o którym mało kto wie, a nawet jeśli to raczej nie opowiada. Jest to bowiem jedna z czarnych kart w historii naszego kraju. Opowieść ta, podobnie jak setki innych mających miejsce po II WŚ, zaczyna się naturalnie w Jałcie. Tam to zadecydowano iż ziemie obejmujące dzisiejsze województwo Podkarpackie trafią w posiadanie Polski. Wywołało to intensyfikacje działań Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz Ukraińskiej Powstańczej Armii, która to już podczas II Wojny Światowej ścierała się z siłami polskimi. Po zakończeniu konfliktu przeciwko UPA walczyło zarówno Ludowe Wojsko Polskie, jak i polskie podziemie niepodległościowe AK oraz NZS, były to działania odwetowe związane z rzezią wołyńską. Decyzja o przeprowadzeniu Operacji Wisła (z początku zwanej Op. Wschód) zapadła błyskawicznie, jej oficjalnym celem było zwalczenie oddziałów UPA, działających na terenach polskich, a także zlikwidowanie siatki zaopatrzeniowej partyzantów przez przesiedlenia ludności cywilnej. Jak się później okazało walka z UPA była przykrywką do wysiedlenia z terenów Bieszczad blisko 140 tysięcy osób. Ludzi osadzano na ziemiach odzyskanych, w zniszczonych wojną pozostałościach po rodzinach niemieckich, głównym kryterium klasyfikującym do przesiedlenia było wyznanie greckokatolickie (z tego też powodu przeniesiono duże ilości rzeczywistych obywateli Polski). Obecnie historycy zgodnie podkreślają, że głównym celem akcji Wisła była likwidacji tożsamości mniejszości ukraińskiej na terenach polskich, poprzez rozproszenie ludzi na terenach zachodnich. Nie należy jednocześnie zapominać, że władze Polski, musiały podjąć jakąkolwiek interwencje na wspomnianych terenach z racji na silne ruchy nacjonalistyczne ze strony Ukraińców, kontrowersje wzbudza jednak forma przeprowadzonych działań.


Podsumowując temat cerkwi trudno nie zauważyć zróżnicowania wzbudzanych przez nie tematów. Patrząc na nie widzimy perły architektury, zabytki i obiekty które z pewnością warto zobaczyć, drewniane pałacyki z pięknym wnętrzem. Z drugiej strony są to niemi świadkowie dramatu, który rozegrał się niecałe 70 lat temu, te same piękne budowle widziały prześladowania osób tylko i wyłącznie ze względu na greckokatolicką metrykę chrztu. Wrażenie jest tym większe z racji na niewiedzę i ciszę jaka spowiła wspomniany przeze mnie temat. Podróże kształcą.

Na zakończenie bonus dla wytrwałych, do jednej z cerkwi udało nam się wejść, a tam popis dał artysta współczesny. Styl stylem, jednak trudno nie zachwycić się drewnianym wnętrzem kościoła.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz