czwartek, 23 kwietnia 2015

KRETA - AJOS NIKOLAOS I OKOLICE

Witamy,

nadszedł czas na ostatnią relacje poświęconą miastom Krety. Przysłowiowy deser stanowi Ajos Nikolaos, osada znajdująca się we wschodniej części wyspy. Punkt idealny aby zakończyć rozważania związane z miastami i płynnie przejść w temat prowincji, wsi oraz wszystkiego co można było spotkać po drodze. Dlaczego? Ajos samo w sobie jest bardziej miasteczkiem, aniżeli miastem w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie brakuje tu oczywiście sklepów i bulwarów rodem z Heraklionu, jednak tyczy się to tylko i wyłącznie ścisłego centrum okalającego port - naturalnie wenecki. Poza tym największe atrakcje umiejscowione są na obrzeżach Ajos Nikolaos, po sąsiedzku jednak już poza obrębem miasta. Pomimo iż dotarliśmy tutaj przedostatniego dnia naszego pobytu na Krecie, miasto świetnie wypełniło słowa, angielskiego co prawda, powiedzonka: "last but not least", co w wolnym tłumaczeniu oznacza "ostatni jednak nie najgorszy". 

Port wenecki. Ajos Nikolaos.


W okolice Ajos Nikolaos przyjechaliśmy w dniu greckokatolickiej Niedzieli Palmowej, a było to dokładnie w małej mieścinie zwanej Elounda, słynnej z najlepszych kurortów w okolicy. My wybraliśmy się tam aby z brzegu pooglądać jedną z lokalnych atrakcji - wyspę Spinalonga, na której znajdują się ruiny weneckiej fortecy, przemianowanej w późniejszym okresie na osadę trędowatych. Zarówno w Ajos jak i Eloundzie możecie kupić bilet na prom, który to zabierze Was na zwiedzanie opuszczonych murów i budynków. Cały region Zatoki Mirabelskiej żyje rytmem dostosowanym do ilości turystów, którzy w szczycie sezonu potrafią stanowić liczniejszą grupę, aniżeli lokalni mieszkańcy. Z racji iż byliśmy na Krecie poza sezonem, mieliśmy okazję ujrzeć zarówno Ajos jak i Elounde w niecodziennym wydaniu - od kuchni. Kuchni w której to jednak już zaczęła się krzątanina związana z nadchodzącymi gośćmi. Było nam aż trudno uwierzyć, że ta mała mieścinka, w której życie niedzielne skupiło się w kilku kawiarniach najbliższych kościołowi już za parę chwil przemieni się w tętniący życiem i hałasem ośrodek wypoczynkowy. Należy zaznaczyć, że nie byle jaki! W Eloundzie wakacje spędzają gwiazdy świata muzyki oraz filmu, greccy politycy oraz inni szeroko pojmowani celebryci. Tymczasem my mieliśmy okazje zobaczyć tą mieścinę cichą i spokojną, w której parudziesięciu mieszkańców, z księdzem na czele siedziało i popijało frappe w kawiarniach, trzymając zwinięte palemki po pierwszych obrzędach Wielkiego Tygodnia.
Dawne osiedle trędowatych. Spinalonga.
Port w mieście Elounda.
Obejrzawszy dokładnie wyspę oraz zatokę, wyruszyliśmy do jednej z wsi przylegających bezpośrednio do Ajos Nikolaos, w której to mieści się bardzo niepozorny budynek. Mowa tu o górskiej osadzie Kritsa, a wspominany obiekt to kościół pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny, stanowiący perłę sztuki bizantyjskiej na skalę światową. Znajdują się w nim niemal w całości zachowane malunki ścienne z okresu XV-XVII wieku. Przedstawiają one sceny biblijne, proroków, Świętą Rodzinę, piekło oraz niebo. Wstęp do środka kosztował nas 3,5 EUR od osoby, co patrząc z zewnątrz na kościół może odstraszać, jednak po wejściu do środka odbywamy prawdziwą podróż w czasie. Stopień zachowania malunków, kolory oraz specyficzny półmrok panujący pomiędzy trzema nawami kościoła dodaje mu charakteru i pozwala na autentyczne przeniesienie do innej epoki. Kritsę polecamy z całego serca, dla osób zwiedzających Kretę jest to w naszym mniemaniu punkt obowiązkowy. Dodamy, iż to dzieło sztuki znajduje się przy samej drodze z Ajos Nikolaos, otoczone drzewkami oliwnymi i jest praktycznie niewidoczne z samochodu. Auto najlepiej zostawić koło restauracji "Paradise" mieszczącej się po przeciwnej stronie jezdni. Możliwe iż właśnie to odosobnienie kościoła pozwoliło mu przetrwać czasy kolejnych zamętów pustoszących pozostałą część wyspy. 







Pozostałą część dnia poświęciliśmy na zwiedzanie właściwego punktu naszej wyprawy na wschód Krety - czyli samego Ajos Nikolaos. Miasto jak się okazało idealnie wpisywało się we wspominany już rytm całej Zatoki Mirabelskiej. Było w nim jakby mniej turystów, życie uliczne toczyło się wolniej, jedynie olbrzymi prom TUI zakłócał atmosferę sielanki, przypominając iż fala wczasowiczów jest tuż tuż. Miasto, podobnie jak wszystkie poprzednie nie wychylało się poza schemat weneckiego portu w centrum, promieniście rozchodzących się wąskich uliczek ze sklepami i straganami Nie mogło zabraknąć wszędobylskich restauracji czy też kawiarni - można powiedzieć, iż Ajos zachowało kreteński lub wręcz śródziemnomorski standard. Co wyróżnia osadę świętego Mikołaja na tle pozostałych to śródlądowe jezioro połączone z otwartym morzem kanałem o długości ponad 50m. Nad nim to skupia się życie turystyczne, gastronomiczne i spacerowe. Jest to najbardziej zatłoczony punkt miasta i warto od niego rozpocząć zwiedzanie, choć szczerze mówiąc szybko odczujecie jak maleńkie de facto jest Ajos. Poza portem weneckim oraz charakterystycznym jeziorem można odwiedzić jeszcze muzeum archeologiczne lub etniczne, my wybraliśmy jednak opcję spaceru po nadmorskim bulwarze, który prowadzi od jeziora poprzez pomniejsze plaże aż do współczesnego, również małego portu, w którym cumują żaglówki lecz również potężne jachty. Dzień zakończyliśmy prawdziwą ucztą w jednej z nadmorskich knajp, w towarzystwie najgrubszych kotów jakie kiedykolwiek widzieliśmy.



Dla nas Ajos Nikolaos stanowiło pewnego rodzaju hybrydę, łączącą ciszę i spokój greckiej wsi z urokami dawnych miasteczek. Odnajdziecie tu te same sklepiki i ogródki restauracji jak w innych miastach jednak w wydaniu znacznie spokojniejszym. Po mieście można się szwendać, nie trzeba się spieszyć do kolejnego zabytku czy też muzeum, bowiem wszystko jest położone po sąsiedzku. Atutem i atrakcją Ajos była dla nas możliwość odpoczynku i wyciszenia, sposobność do spaceru nad brzegiem morza i czas na powolne poukładanie w głowie wszystkiego co widzieliśmy przez ostatni tydzień. Miasto potwierdziło nasze odczucia co do całej wyspy, pokazując po raz kolejny, iż obojętnie gdzie na Krecie byśmy nie byli, główną atrakcją każdego z odwiedzanych miejsc jest jego niepowtarzalna i oryginalna atmosfera. 

Jak zapowiadaliśmy wpisem o Ajos kończymy obserwacje kreteńskich miast, czas przyjrzeć się temu co stanowi o pięknie oraz najbardziej zapada w pamięć po powrocie z Krety. Czas na góry, wsie, wąwozy oraz oczywiście owce i kozy :)

Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz