poniedziałek, 1 czerwca 2015

ZAMKI, TWIERDZE I KOŚCIOŁY, CZYLI KOTLINA KŁODZKA II

Hej,
tak jak obiecaliśmy, również w ostatni weekend skorzystaliśmy z rewelacyjnej pogody i wybraliśmy się niejako na dokończenie naszej wyprawy po Kotlinie Kłodzkiej. Odwiedziliśmy stolicę regionu z jej słynną twierdzą, przejechaliśmy do sąsiadów Czechów i zwiedziliśmy zamek w Javorniku, aby na zakończenie odwiedzić prawdziwą perłę wśród zabytków Dolnego Śląska - Kościół Pokoju w Świdnicy. Wiemy, że region Kłodzka i okolic oferuje znacznie więcej - nie byliśmy chociażby w Złotym Stoku, Jaskini Niedźwiedziej, Ząbkowicach Śląskich i wielu innych, jednak kiedyś postaramy się nadrobić zaległości. Tymczasem zapraszamy do lektury.


Na pierwszy ogień została wybrana Twierdza Kłodzko - z kilku powodów. Przede wszystkim jak podaje strona internetowa, zwiedzanie obiektu na trasie podziemnej oraz górnej części twierdzy zajmuje blisko 2,5 godziny. Po drugie mając w planach pozostałe atrakcje okolicy najlepiej jest zacząć od samego Kłodzka ze względów czysto logistycznych. Na końcu warto również pamiętać, iż wejścia do obiektu odbywają się o określonych godzinach, a jak od dawna wiadomo im wcześniej, tym mniej ludzi. W naszym przypadku ta ostatnia zasada, poszła w zapomnienie za sprawą wycieczki przeszło 40 przedszkolaków oraz dzieci z pierwszych klas podstawówki. Brzmi przerażająco, jednak strach ma wielkie oczy. Wycieczka była rewelacyjnie zorganizowana, maluchy chodziły jak w zegarku i w żaden sposób nie przeszkadzały w zwiedzaniu oraz nie przerywały przewodnikowi. Brawa i ukłony w kierunku opiekunów! Wróćmy jednak do rzeczy. Zwiedzanie Twierdzy można podzielić na dwa etapy i każdy z nich można zrealizować odrębnie. Jeżeli zaś wykupicie bilet na całość obiektu (16 PLN) to zwiedzanie rozpoczniecie zapewne od "labiryntu". Nazwa ta nie jest do końca prawdziwa, bowiem w rzeczywistości ogląda się sieć korytarzy minerskich. Po plątaninie wąskich przejść oprowadza przewodnik w stroju pochodzącym z epoki, opowiadając o dawnych systemach obronnych, pruskich formacjach wojskowych oraz życiu Kłodzka w dawnych czasach. Poznajemy historię twierdzy, chronologię wprowadzanych zmian i modernizacji, dowiadujemy się jakie bitwy zostały stoczone na jej zboczach oraz jak potoczyły się losy obiektu, gdy już przestał być twierdzą o znaczeniu strategicznym. Wszystko to gwarantuje nam blisko 1,5 godzinny spacer z przewodnikiem, którego od czasu do czasu wspomagają efekty pirotechniczne zainstalowane w obiekcie. Co ważne, same korytarze minerskie mogą stanowić dla niektórych prawdziwe wyzwanie - w najniższym punkcie strop ma wysokość zaledwie 90 cm! Jednak bez obaw, istnieje możliwość obejścia tego wąskiego gardła, które stanowi prawdziwą petardę wrażeń dla najmłodszych - mamy na to ponad 40 zaświadczeń! Po zwiedzeniu labiryntu można udać się na drugą stronę obiektu i wejść do twierdzy właściwej. Tutaj również chodzimy z przewodnikiem, jednak szczerze powiedziawszy nie jest to obiekt tak ciekawy pod względem historycznym jak korytarze minerskie. Z zabudowań prawdziwej twierdzy niezbyt dużo pozostało, swoje dołożyła również Armia Czerwona. Niemniej jednak, mamy tu możliwość obejrzenia całej panoramy miasta z bastionu widokowego. Ponad to dowiadujemy się o sposobie w jaki niegdyś funkcjonował obiekt, o jego wyposażeniu który gwarantował możliwość przetrzymania ponad półrocznego oblężenia. Na szczególną uwagę zasługuje odrestaurowany "Kleszcz", specyficzny rodzaj fortyfikacji, wewnątrz którego mieści się wystawa ukazująca dawne lazarety, kasyno, kwatery oraz mundury żołnierzy z epoki - wejście w cenie biletu. Dla nas, zwiedzanie górnej części obiektu Twierdza Kłodzko było jak najbardziej interesujące, najmłodszym towarzyszom wycieczki do gustu przypadł wspominany przed chwilą kleszcz. Podsumowując, jest to obiekt konieczny do odwiedzenia, podczas pobytu w regionie, ze swojej strony pragniemy dodać, iż od naszej ostatniej wizyty dużo w Twierdzy się pozmieniało - na lepsze. Odrestaurowane pomieszczenia, nowe wystawy, ciekawie opowiadający przewodnicy - polecamy każdemu!
Po zwiedzeniu Twierdzy, warto udać się na starówkę samego Kłodzka. Po powodzi w roku 1997, miasto dostało pieniądze na renowacje kamienic, efekt jest więcej niż zadowalający. Warto poświęcić około godziny na spacery po uliczkach starego miasta oraz w miarę możliwości pozaglądać do kościołów, czy też ratusza.








Następnym punktem wyprawy był oddalony o około 45 km zamek w Javorniku. Aby tam dotrzeć kierujemy się z Kłodzka w kierunku Złotego Stoku, a następnie Paczkowa - tam też skręcamy w prawo w kierunku granicy polsko-czeskiej. Javornik jest pierwszą większą miejscowością na trasie, a sam zamek rzuca się w oczy już z Paczkowa. Wspominany obiekt służył z początku jako rezydencja biskupów wrocławskich, w tym Konrada z Oleśnicy - pozdrawiamy fanów Trylogii Husyckiej pana Sapkowskiego! W późniejszych czasach było to miejsce promowania i szerzenia kultury, tworzyli w nim muzycy oraz poeci, istniała tu orkiestra oraz chór. Zamek stanowił obiekt, na którym zbierała się śmietanka intelektualna. W czasach obecnych możemy podziwiać piękne, praktycznie nienaruszone pomieszczenia sprzed przeszło 200 lat, z oryginalnymi wystrojami wnętrz, z zachowanymi malunkami ściennymi, podłogami, meblami oraz piecami kaflowymi. Niestety wewnątrz nie wolno robić zdjęć. Koszt wstępu dla osoby dorosłej to 100 koron czeskich na trasę reprezentacyjną. Przewodnik opowiada w języku czeskim, jednak dla Polaków zostały przygotowane odrębne pliki kartek, gdzie sami możemy przeczytać historię zamku. Ukoronowaniem zwiedzania jest sala, na której znajduje się kolekcja fajek - zgromadzono tu ponad 1200 egzemplarzy i niektóre z nich pochodzą z doprawdy egzotycznych zakątków świata. Czas zwiedzania to około 1,5 godziny. 


Na powrocie do domu zahaczyliśmy o Świdnicę. Nie było zanadto czasu, aby obejrzeć starówkę, wybraliśmy się więc tylko i wyłącznie do najsłynniejszego obiektu w mieście - Kościoła Pokoju. Budowla powstała jako efekt porozumienia z roku 1648, kończącego wojnę trzydziestoletnią. Naciskany przez protestancką Szwecję cesarz Ferdynand III Habsburg, zezwolił luteranom na budowę 3 obiektów sakralnych. Konstrukcje były obwarowane licznymi obostrzeniami: nie mogły powstać bezpośrednio w mieście, budowa nie mogła zająć dłużej niż rok, a do jej wzniesienia można było używać wyłącznie drewna, słomy, gliny oraz piasku. Ponad to, kościoły te nie mogły posiadać dzwonnic ani wież, a sama budowa musiała być finansowana ze środków protestantów. Efektem tych działań były trzy obiekty na terenie dolnośląskich miast: Głogowa, Jawora oraz właśnie Świdnicy. Do czasów dzisiejszych przetrwały tylko dwa, kościół w Głogowie został strawiony przez pożar, po uderzeniu pioruna. 
Do odwiedzenia Świdnicy zachęcamy każdego, obojętnie z jakiego miasta w Polsce pochodzi, Kościół Pokoju zrobi na nim dosłownie piorunujące wrażenie. Jest fantastycznie zachowany, wykonany z rozmachem, bogato zdobiony oraz posiada w sobie niesamowity klimat. Jest to obiekt niepowtarzalny i zupełnie zaskakuje turystę od samego progu. Siedząc w drewnianych ławach, słuchając głosu lektora czytającego historię protestanckich świątyń, odnosimy wrażenie odizolowania od świata realnego. Prawdziwa podróż w czasie, dodatkowo potęgowana przez wszechobecny zapach drewna i słomy. W żaden sposób nie dziwi fakt, iż został on wpisany (podobnie jak obiekt w Jaworze) na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jest to miejsce obowiązkowe do zobaczenia, nie tylko dla turystów regionalnych, lecz również tych z dalszych zakątków Europy i świata. 







Tym oto wpisem kończymy, przynajmniej na razie, naszą przygodę z Kotliną Kłodzką. Jak zwykle mamy nadzieję, że przypadła ona Wam do gustu i może zachęci kogoś do wybrania się w tamtejsze okolice. Wracamy powoli do tematu Indii oraz  przymierzamy się do kolejnych państw Indochin :)

Do zobaczenia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz