niedziela, 10 lipca 2016

Kazik Kwiatkowski i Hoi An - część I

Witajcie,

podróżując po krajach Azji nie problem natrafić na ślady działalności słynnych Brytyjczyków czy też Francuzów, którzy przybywali do współczesnego Wietnamu czy też niedalekiej Birmy i Indii w charakterze kolonizatorów. My jednak odwiedzając kolejne zakątki naszego globu, z satysfakcją stwierdzamy iż mimo że nasz naród kolonizatorem nie był, to słynnych Polaków zapamiętanych przez lokalną ludność nie brakuje. Było tak w Peru w przypadku inżyniera Malinowskiego, było tak w Indiach przy okazji ojca  Żelazka, zdarzyło się również i w Wietnamie. Tym razem w roli bohatera wystąpił Kazimierz Kwiatkowski, o którym w ojczyźnie (jak zwykle zresztą) mało kto słyszał.  



Kwiatkowski znany w świecie archeologów pod pseudonimem Kazik, urodził się w roku 1944 w Lublinie. Z wykształcenia architekt oraz konserwator zabytków. Do Wietnamu trafił w roku 1980 na mocny polsko - wietnamskiego porozumienia kulturalnego. Nasz rodak kierował przede wszystkim pracami archeologicznymi na terenie sanktuarium My Son, gdzie badał i odkrywał sekrety dawnej cywilizacji Champa. Był również ojcem opatrznościowym miejscowości Hoi An - miasteczka portowego, które z zegarmistrzowską precyzją padało ofiarą powodzi. Wkład Kazika nie byłby niczym szczególnym, przecież był archeologiem, gdyby nie fakt iż do Wietnamu przybył właśnie w roku 1980, zaledwie 5 lat po zakończeniu konfliktu zbrojnego. Nie trzeba być geniuszem aby domyślić się, iż w tak krótkim okresie, państwo to nie mogło podnieść się w pełni z chaosu jaki wprowadziła  wieloletnia wojna. Co za tym idzie - prace archeologiczne i działania mające na celu zachowanie zabytków dawnych cywilizacji nie mieściły się wówczas w rubrykach uchwalanych budżetów. Kazik pracował praktycznie charytatywnie, podobnie jak jemu podobni badacze z Wietnamu i Polski, dodatkowo do misji zgłosił się jako wolontariusz. Kazik badania i misję konserwacji zabytków dawnego Wietnamu najwyraźniej przekładał ponad korzyści materialne, bowiem na Dalekim Wschodzie przebywał aż do śmierci w roku 1997, kiedy to nagle zachorował i zmarł w miejscowości Hue. 

Sanktuarium w My Son. Źródło: www.indochinatravelpackages.com
Współcześnie największa pamięć po polskim konserwatorze żyje we wspominanym miasteczku portowym Hoi An. Kwiatkowskiemu poświęcono tu plac z pomnikiem, a miejsce to zaznaczone jest na każdej mapce turystycznej miasta. Kazika traktuje się tutaj, nie bez przesady, jak zbawiciela. Po wojnie wietnamskiej, lokalne władze planowały darować sobie odrestaurowywanie wiecznie podtapianego miasta, usypać porządne wały, podnieść poziom gruntu i wybudować dla lokalnej ludności nowiutką wielką płytę. Kwiatkowski jako przewodniczący ówczesnej misji archeologicznej w pobliskim My Son zaoponował, po czym rozpoczął intensywne działania mające na celu doprowadzić do renowacji miasta. Uważał on bowiem iż mieszcząca się w Hoi An architektura stanowi dziedzictwo światowego formatu. Jego prace zaowocowały wpisaniem całej miejscowości na listę UNESCO w roku 1999 (niestety Kazik tego momentu nie doczekał). Lokalna ludność żyje obecnie praktycznie przez cały rok z setek tysięcy turystów napływających do miasta, które stanowi istną perełkę architektury wschodnioazjatyckiej oraz jest przedstawiane jako jedno z najpiękniejszych i najbardziej urokliwych miast Dalekiego Wschodu. 



Tablice pamiątkowe, poświęcone Kazikowi mieszczą się również we wspominanym sanktuarium My Son oraz w Zakazanym Mieście w Hue. W kolejnej notce odbędziemy spacer po wielokrotnie wspominanym dziś Hoi An, abyście i Wy mogli przekonać się o pięknie uratowanym przez Polaka. 

Do usłyszenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz