wtorek, 7 lipca 2015

WIARA INDII - WARANASI

Witajcie,
długo rozmyślaliśmy jakim wstępem opatrzyć kwestię wiary w Indiach. Temat ten jest bowiem większy niż sam Ganges i długo trzeba by było szukać kolejnego kraju, który mógłby poszczycić się mianem ziemi ojczystej dla tak dużej liczby religii. Cywilizacja Zachodu traktuje hinduizm jako jeden wspólny twór, stosując przy tym olbrzymie uproszczenie (o czym kiedyś), oprócz tego mamy jeszcze buddyzm, sikhizm, dżinizm, głęboko wszczepiony islam i całą masę innych. Statystyka nie do końca obrazuje nam zasięg poszczególnych wyznań. Według jednego ze spisów, chrześcijanie stanowią 2,3% wszystkich Indusów. Mogłoby się wydawać iż jest to liczba nieznaczna, mało istotna. 2,3% oznacza blisko 30 milionów wyznawców. Mało? Dla porównania wyznawców hinduizmu jest ponad 800 milionów, a każdy z nich zgodzi się z pewnością w jednej kwestii. Najświętszym ze wszystkich możliwych miast świata jest Waranasi i to właśnie o nim dzisiaj słów kilka.


Waranasi przywitało nas kurzem i niebywałym hukiem klaksonów, nawet jak na standardy indyjskie. Przyjechaliśmy autobusem z oddalonego o kilka godzin jazdy Allahabadu. Wjeżdżaliśmy po zachodzie słońca, przez co jedyną dostrzegalną rzeczą były światełka na budynkach pozostawione po święcie Diwali, reflektory riksz, samochodów i motorów no i właśnie kurz, pod postacią gęstej duszącej zawiesiny. Na Waranasi mieliśmy przeznaczyć pełne 3 dni, chociaż czytając uprzednio historię miasta w przewodnikach, wiedzieliśmy iż może to być cel osobnej wyprawy. Najstarsze źródła pisane informują, iż osady na miejscu dzisiejszego miasta, istnieją nieprzerwanie od ponad 3000 lat. W okresie tym, Benares, Kashi czy też Waranasi przeżywało liczne najazdy zarówno muzułmańskie jak i ponowne przejęcia ze strony hindusów, było świadkiem wydarzeń wielkich jak i strasznych, z biegiem czasu stało się miejscem świętym i to dla wielu religii. Miasto to jest przeładowane i przesycone historią, a co najważniejsze nie jest miastem "wygaszonym" - historia w Waranasi dzieje się na naszych oczach, ludzie wciąż przybywają tu na najważniejsze uroczystości religijne, starożytne świątynie wciąż spełniają swoje role oraz powstają kolejne ośrodki kultu - miasto żyje i ewoluuje, a my czuliśmy to na każdym kroku - zaczęliśmy od ghatów.





Ghaty w wolnym tłumaczeniu oznaczają schody. Jak widać na zdjęciach są to stopnie prowadzące z usytuowanych na brzegu rzeki świątyń do wody. Jest to jedno z najświętszych miejsc całego hinduizmu. W tym momencie należy zadać pytanie: Dlaczego w ogóle miasto to ma tak olbrzymie znaczenie? Przyjrzeć należy się mapom Indii. W Waranasi następuje jedyny moment w biegu Gangesu, kiedy to nurt rzeki skręca i przez moment ponownie kieruje się ku północy - ku Himalajom,  ku swoim źródłom, a zatem woda staje się jeszcze bardziej święta. Dodatkowo jak wierzą wyznawcy hinduizmu, w Waranasi mieszka kilkadziesiąt milionów bogów oraz co najważniejsze, jest to najukochańsze miasto Sziwy. Codziennie rano, tysiące Indusów dokonuje rytualnej kąpieli na ghatach, obmywając swoje ciało i wznosząc modły w kierunku wschodzącego słońca. Same ghaty są atrakcją głównie dla turysty zachodniego, jest to bowiem miejsce odsłonięte, gdzie jak na dłoni obserwować można życie religijne mieszkańców Indii. Schody ciągną się przez kilka kilometrów, idąc nimi widzimy braminów napełniających dzbany z wodą i niosących ich w górę, do miasta, do świątyń, widzimy też żebraków, balwierzy, sztucznych sadu oraz kłęby turystów - zarówno zachodnich jak i indyjskich. Przybywają również pielgrzymi, którzy podróżują setki kilometrów pociągiem, prosto ze stacji udają się na rytualną kąpiel na ghatach po czym czasem nawet tego samego dnia odjeżdżają z powrotem do domu. Należy również wspomnieć, iż na ghatach odbywa się rytualne palenie zwłok, najsłynniejszym miejscem ku temu przeznaczonym jest Ghat Manikarnika, gdzie stosy płoną praktycznie dzień i noc. Hindusi wierzą iż spalenie ciała w Waranasi i wrzucenie prochów do Gangesu, właśnie w tym mieście zapewnia rozpłynięcie się w absolucie, koniec wędrówki duszy, do czego każdy wierzący dąży. Znane są przypowieści religijne, w których opisywana jest historia rozbójnika, osoby ogołoconej z czci i wiary, skazanego na spalenie i rozrzucenie szczątek aby jego dusza nie zaznała zbawienia. Los tak chciał iż przypadkiem nad ochłapami jego ciała przelatywał kruk, który chwycił jedną małą kosteczkę i zaniósł ją nad Waranasi omyłkowo upuszczając do Gangesu. Wbrew wszystkiemu, zbir rozpłynął się w absolucie. Wiara w wyjątkowość miasta jest tak silna, iż najbogatsi wykupują jeszcze za życia transport swoich zwłok właśnie na ghaty Waranasi, biedniejsi o takim luksusie mogą pomarzyć. To samo tyczy się najbiedniejszych mieszkańców samego miasta, którzy mają olbrzymi problem z uzbieraniem odpowiedniej kwoty na drewno (towar wysoce deficytowy w Indiach) pod swój stos pogrzebowy. Prowadzi to do sytuacji, kiedy w rzece lądują ciała jedynie nadpalone. Turystów zachodnich taki widok doprowadza do mdłości i oburzenia. Postaramy się wyjaśnić ten i parę innych problemów w osobnej notce. 





Ghaty to jedno, dla hindusa jednak, najważniejsze znaczenie ma inny obiekt, miejsce które spłynęło krwią nie jeden raz, świadek i żywy pomnik problemów społecznych Indii - złota świątynia Wiśweśwary. Jest to jeden z najpilniej strzeżonych obiektów w całym kraju, będąc przy okazji jednym  z najbardziej obleganych przez ludzi, w jednym z miast o najwęższych znanych nam uliczkach. Słowo "tłum" byłoby obrazą dla tej nieprzejednanej i ściśniętej ciżby ludzkiej. Wszystko zaczęło się hen daleko, bo kilka set lat temu kiedy w okolicy obecnej świątyni powstała jej babka. Za rządów muzułmanów została ona zrównana z ziemią i na jej miejscu postawiono meczet. Hindusi odbili miasto ponownie, zburzyli meczet i odbudowali świątynie - powstała matka Wiśweśwary. Miasto znów przeszło w panowanie innej religii, świątynia została zburzona, odbudowano meczet. Przyszedł rok 1776 kiedy to znów odbudowano świątynie, tą którą możemy ujrzeć obecnie... tuż obok wspominanego meczetu. Oczywiście każda wspólnota działa tak, iż kiedy cokolwiek jest jej niszczone lub zabierane, ona stawia to na piedestał. Dlatego też w chwili obecnej mamy jedną z najważniejszych świątyń hinduskich po sąsiedzku z bardzo ważnym meczetem muzułmanów. Dodajmy do tego fakt iż szerokość uliczek starego miasta Waranasi ma niekiedy mniej niż metr, przez co wyznawcy jednej i drugiej religii mieszają się ze sobą. Sam meczet jest obiektem raczej schowanym, droga do niego została pokierowana w taki sposób iż było nam bardzo ciężko go odnaleźć. W jego otoczeniu panował spokój i nieliczni pielgrzymi byli bardzo zdziwieni obecnością turystów w tym niesamowicie niepozornym miejscu, obciążonym gigantyczną dawką historii. Będąc w tym cichym zakątku nieustanie słyszeliśmy wielotysięczny tłum oblegający świątynie po sąsiedzku. Do samej Wiśweśwary, podobnie jak do innych świątyni hinduskich o dużym znaczeniu, nie mają wstępu osoby niewierzące. Mogliśmy jedynie pooglądać słynny dach, pokryty ponad 800 kilogramami złota z okien sąsiednich budynków. Dla nas najciekawsi byli jednak hindusi, stojący w gigantycznych kolejkach i korkach byle tylko chociaż na moment zbliżyć się do świętego miejsca. Na ich twarzach malowała się autentyczna wiara w sens wykonywanych czynności. Co ciekawe władze Indii starały się nieco rozładować problem starówki Waranasi, budując w cudownym otoczeniu zieleni Nową Wiśweśwarę. Świątynia naturalnie przyciąga tłumy wyznawców jak i turystów, jednak w żadnym stopniu nie rozładowała napięcia towarzyszącego staremu obiektowi. Zarówno w oczach hindusów jak i muzułmanów indyjskich, miejsce to ma wymiar symboliczny, jest miejscem pamięci. Paradoksalnie Wiśweśwara wraz z całą swoją historią może posłużyć współczesnym jako jeszcze jeden znak - wielokulturowości Indii. Podobnie bowiem jak cały kraj, jest miejscem styku dwóch zwaśnionych stron, które na przekór wszystkiemu trwają ramię w ramię od setek lat.




Waranasi to jednak miejsce święte nie tylko dla muzułmanów oraz hindusów. Na północnym krańcu miasta znajduje się Sarnat - polana na której, jak głosi legenda, swoje pierwsze kazanie wygłosił Budda. Znajdują się tam liczne stupy buddyjskie, jednak o tym napiszemy w osobnym temacie, lub przy okazji podróży po Laosie, Kambodży, gdzie religia ta jest wyznaniem dominującym. W Indiach bowiem, buddystów już prawie nie ma (2% światowej populacji). Mamy nadzieję, iż nasza króciutka relacja ze świętego miasta Benares, chociaż odrobinę przybliżyła Wam obraz tygla wyznaniowego jaki stanowią Indie. Waranasi ze swoimi świątyniami stanowi swoistą pigułkę całego kraju. Jest kotłem, który wrze lecz nie wybucha, chociaż każdy ma świadomość iż tak na prawdę wystarczyłaby błahostka. Jest miastem kolorów i niesamowitych zapachów - nie zawsze przyjemnych. Dzieją się tu rzeczy dla oka piękne, jak poranne modlitwy lecz również okropne jak zwłoki dziecka w Gangesie. Widzimy w nim kobiety noszące kolorowe sari, do pasa zanurzone w mętnej wodzie jak i wdowy, pozostawione same sobie, można by rzec na pastwę losu. Waranasi jako najświętsze miasto hinduizmu jest jego lustrzanym odbiciem - ciekawe, barwne lecz również okrutne i niezrozumiałe. Niezrozumiałe głównie przez nasza ignorancję i brak jakichkolwiek chęci na poznanie zupełnie odmiennego punktu widzenia. O tym i o paru innych ciekawostkach hinduizmu - następnym razem.

Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz